21 lut 2017

"Czemu się nie uczysz?"

Czemu się nie uczę?
Bo uważam to za farsę, masa wkuwania na pamięć nic nie znaczących, zmieniających rzeczy, informacji, ta "nauka" ma nam dać świetlaną przyszłość... ta... tak powinno być, tak jest urządzony ten świat, kto najlepiej się do niego dopasuje, najlepiej wstrzeli się w jego wymogi, będzie przezeń wynagrodzony, nagrodą będą dobre studia, gdzie wciąż będzie powielać modele zachowań z lat dziecinnych, ciągłe wkuwanie na pamięć, przymilanie się osobom na około, ciągła zabawy aby ugrać jak najwięcej w oczach ludzi dookoła robiąc jak najmniej, za dalsze wspaniałe powielanie durnego systemu zostanie obdarowany pracą... a przynajmniej powinien. Praca ta powinna dać mu pieniądze na rozruch, stabilizację finansową aby móc zacząć model pożyczkowy, życie na kredyt, ma stałą (w teorii) pracę, dostaje kredyt, kupuje dom, mieszkanie, i jako że spłaca kredyt zaciąga następne aby móc rozwijać swój majątek, swoją sytuację materialna, za wciąż zarabiane pieniądze spłaca te wszystkie kredyty, a kiedy jest blisko coś się psuje, aby nie było luki w tak pięknie wyglądającym obrazie zaciąga nowy kredyt, aby dziurę tę załatać, podbierając jednocześnie cegły z fundamentów aby załatać ścianę działową. Tak to powinno wyglądać, jednak jesteśmy prawdopodobnie u szczytu, zaraz cała ta zabawa się zepsuje, krzywa nie wytrzyma pod własnym ciężarem i wszystko poleci w dół, zamiast się wzbogacać przyjdzie czas spłacania, gdzie zamiast gromadzić dobra będziemy je powoli a systematycznie tracić aby spłacić wszelkie długi, swoje i nie swoje. Tego od nas wymaga społeczeństwo, abyśmy się dopasowali, abyśmy się przyłączyli, bo kto nie z nami ten przeciwko, jak nie kraczesz jak reszta to jesteś dziwny, podejrzany, coś z tobą nie tak, jeśli nie chcesz "uczciwego" sposobu na życie znaczy że chcesz kraść, jesteś niegodziwcem, alboś głupi. Jak do tej pory niemal każde z poprzednich pokoleń, które jesteśmy w stanie sięgnąć naszą pamięcią, żyło lepiej od swoich rodziców, a ci z kolei od swoich i tak dalej. Wszystko to było na kredyt, napędzane, nakręcane takim myśleniem iż dziecko powinno mieć więcej niż rodzice, znaczy że jest dobrym dzieckiem, a rodzice dobrymi rodzicami... a wszystko to na kredyt... Punkt w którym człowiek mógł uczciwie zarobić wykonując pracę i otrzymujący tyle ile ta praca była warta dawno minęły, aktualnie wszystko jest na kredyt, zabawna sprawa, jak wspinanie się po słupie, każdy startuje od zera, a jego zadaniem jest wspiąć się wyżej niż poprzednik, niż rodziciel, jak miejsce gdzie każdy sprawiedliwie, o własnych siłach mógł się wspiąć, dawno za nami, aby umożliwić przekroczenie tego punktu potrzebna była pomoc, kredyt, to nawet jego siła nie jest nieskończona, w końcu siła kredytu przerasta naszą siłę, ciężar u szczytu jest zbyt duży, całość się łamie, a my lecimy w dół, przez co nasi następcy, którzy wciąż muszą wspiąć się ponad nas, nie mają trudnego zadania, gdyż stoimy nadzy na ziemi, lecz cały czas nęcąc ich marchewką na kiju, gdzieś w chmurach zachęcamy aby dokonali tego co nam się nie udało, oczywiście nie jest to dla nich możliwe, więc którzyś z kolei z ich następców przekracza ów magiczny punkt własnych możliwości, napędzany wizją dawnego dobrobytu, utopii, i zaczyna nakręcać siebie i innych, całą tę zabawę aby znów wszystko mogło zadziałać.
Stoimy na granicy tego punku, po którym wszystko się wali, ludzie za nami nas poganiają, wręcz szturchają kijami abyśmy ruszyli dalej, więc większość idzie, może nawet jestem w śród nich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz